czwartek, 26 stycznia 2012

Sweet home i inne ..

Ostatni wypad w sprawach urzędowych zaowocował kilkoma drobiazgami kuchennymi. 
Nie mogłam się oprzeć i odwiedziłam pewien sklep w centrum miasta.
Z grzeczności tylko nie wymienię jaki to sklep i jakie miasto, ponieważ obsługa w nim jest dosłownie koszmarna. 
Ciężkie lata PRL-u. 
Zmierzła, wiecznie skrzywiona sprzedawczyni wygląda jakby codziennie wstawała lewą nogą.
 Mimo tego ,że pani zawsze stara się uprzykrzyć wszystkim klientom zakupy, nie dałam się. 
Znalazłam to co chciałam i już. 
Nadmienię, że sklep jest samoobsługowy, a "przeeemiła sklepowa" chodzi za każdym krok w krok.
Nieważne, mam i tyle. 




Natomiast ten słodziutki komplecik poniżej, nabyłam całkiem przypadkiem podczas wizyty w szmateksie na okoliczność zakupu materiału.
Oczywiście komplecik był również na wagę, więc myślę, że cena
 10 zł. nie była zbyt wygórowana.
Tym bardziej, że w zakamarkach piwnicy moich rodziców znalazłam kiedyś identyczny duży dzbanek do herbaty.
Oczywiście mężulo złapał się za głowę i stwierdził...
"gdzie ty to wszystko postawisz?".
Ja już wiem. Plan jest skrupulatnie opracowany.
Jedyne czego na razie brakuje to szafek kuchennych
 - mężu drogi!!!
Na dzień dzisiejszy wybaczam.
Trzeba czekać na wiosnę, żeby wyczyścić i osuszyć cegłę do budowy szafek.
Bo takie właśnie mają być - murowane.


 
No i jeszcze jedna sprawa. Czy może jakaś dobra duszyczka wie gdzie można dostć takie cudo na sypkie produkty.
Kiedyś były w Ikei, ale niestety w tej chwili są wycofane z oferty.
Na Allegro też pusto.


wtorek, 24 stycznia 2012

Królikarnia


- Opowiedz nam jakąś historię, Mleczu! Opowiedz nam historię!
Mlecz nie odpowiedział od razu. Zamyślony skubnął trawę i pokicał w bardziej nasłonecznione miejsce, zanim ponownie ułożył się wygodnie. Wreszcie przemówił:
- Dzisiaj opowiem wam całkiem nową historię. Tej jeszcze nigdy nie słyszeliście. Opowiada ona o jednej z największych przygód El-ahrery.
Zamilkł i wyprostował się, pocierając przednimi łapami o nos. Nikt nie śmiał popędzać ich najlepszego gawędziarza, który wyglądał na zadowolonego, stojąc tak między nimi.
Lekki wietrzyk poruszył trawą, a unoszący się skowronek zamilkł, opadł na chwilę i znowu wzbił się w górę.
Dawno temu (zaczął Mlecz) króliki nie posiadały zmysłu węchu. Z tego powodu ich życie było o wiele trudniejsze.
Traciły połowę przyjemności letniego poranka, ponieważ nie wiedziały, co jedzą, dopóki tego nie ugryzły. Co gorsza nie potrafiły wywąchać wroga, przez co często padały ofiarą gronostajów i lisów.
Otóż El-ahrera zorientował się, że wrogowie królików, a także inne zwierzęta, nawet ptaki, mają węch, dlatego postanowił, że odszuka ten dodatkowy zmysł i zdobędzie go dla swoich pobratymców za wszelką cenę. Zaczął więc rozpytywać dookoła, gdzie można znaleźć zmysł węchu. Niestety nikt nie potrafił mu tego powiedzieć, aż wreszcie spotkał bardzo starego i bardzo mądrego królika o imieniu Bratek..."


Fragment tekstu pochodzi z książki "Wodnikowe wzgórze". 
Nawet świat niepozornych królików może być ekscytujący, tajemniczy i szalenie ciekawy. 
Taki powrót do dzieciństwa. Coś dla dużych i małych. 
Polecam. 
Książkę dość ciężko zdobyć, raczej niedostępna w księgarniach. Jednak przy odrobince grzebania w internecie można znaleźć 
e-boka. 


Poniżej moje świeżutkie króliki
Właśnie takie jak z Królikarni Sandleford.
Podkreślam,że to moje pierwsze, tak więc efekt mnie tym bardziej zadowala.
Pasiasty otrzymał imię Bernard i został przyjacielem mojego synusia. 
Dwa następne powędrują do dzieciaczków naszych przyjaciół.
W dodatku coś tak czuję,że to nie koniec królikowej produkcji, ponieważ synuś stwierdził, że jego królik czuje się trochę samotny i przydałaby mu się koleżanka.







piątek, 20 stycznia 2012

Mimo wszystko...

Oj malutko czasu malutko. Nie poddaje się jednak. Mimo dalszej walki z ocieplaniem dachu, która niestety ostatnio dość zwolniła tępo, poczyniłam parę cudaków.



Krateczkowa zasłonka do łazienki stanowi część pierwszą kompletu. W trakcie jest zasłonka nad okno i zasłonka pod umywalkę. Muszą jednak poczekać troszkę na swoje docelowe miejsce, gdyż kafelkowanie łazienki jest w następnej kolejności po ocieplaniu dachu.


 Półokrągła zazdroska to tzw. "mój pierwszy raz". Zobaczymy co z tego wyjdzie. Zdjęcie w gazetce jest dość obiecujące. Wersja robocza zaczyna mi się podobać coraz bardziej.


Takie właśnie cuda urządziła pogoda dzisiaj za moim oknem. Wczoraj odwilż, dzisiaj białe szaleństwo. 
Najlepiej oglądać zza okna kiedy w domku cieplucho i bezpiecznie.
Za tydzień u nas ferie.
Może trochę tego zostanie, inaczej moje dziecię rozniesie dom na kawałki.Tak to przynajmniej bałwany, bałwanice i inne stwory rozładują nadmiar energii.



wtorek, 10 stycznia 2012

...

Trzech Króli już za nami więc czas powoli sprzątać świąteczne dekoracje. 
Nie mogę sobie jednak odmówić przyjemności i pochwalić się jeszcze troszkę kilkoma prezencikami jakie otrzymałam w tym roku pod choinkę.
Aniołki wyszły z pod ręki mamy naszej kuzynki Joli. 
Cudeńka. Dziękuję jeszcze raz. Buziaczki. 



W komplecie do aniołków otrzymałam tę oto niesamowitą książkę.
100 % trafiony prezent. Jestem zachwycona.
Opisuje wszystkie święta, tradycje z różnych regionów Polski i masę przepisów kulinarnych.
Polecam szczerze.

 Zresztą sami zobaczcie...




Sama sobie również zrobiłam prezencik, który właśnie do mnie dotarł. Przejrzałam jak na razie pobieżnie. Mam nadzieję,że są warte długiego czekania na ich dostawę. Może nauczę się z tych książek czegoś nowego.



Dotarł  również wreszcie do nas pan instalator i w naszym nowym domku popłynęło wreszcie upragnione ciepełko.
Cudo!!!!!!!!!
No i co równie ważne z kranu leci woda i mamy WC.
Takie przyziemne a cieszy niesamowicie.
Dosłownie aż wstyd pisać. Jednak jak czeka się prawie 3 lata na podłączenie wody to uwierzcie, że jest z czego się cieszyć.
 Radość mąci mi tylko nagła grypka żołądkowa. Jednak jak to mówią, co nas nie zabije to nas wzmocni. Szczególnie w tym przypadku wzmocnione będą mięśnie nóg ;)))

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Koniec lenistwa !!!

Nowy rok rozpoczęty. Czas zabrać się do roboty i pozbyć się nadbagażu świątecznych przysmaków.
Mimo lekkiego zniecierpliwienia (wynikającego z wielkości) udało mi się skończyć serwetkę. Efekt dość ciekawy, wzór prosty ale czasochłonny. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu obdarowanej.


W naszym domku nadal wieje chłodem. Panowie od ogrzewania walczą, jednak idzie im dość mozolnie.
Piec nadal w częściach.
Mam nadzieję, że w nowym roku wezmą się ostro do pracy.
Pomiędzy świętami a sylwestrem zabraliśmy się z mężusiem za docieplanie strychu. Burza mózgów była imponująca. Tak to jest jak amatorzy są zmuszeni zastąpić fachowców. Efekty naszej pracy samych nas zaskoczyły. Strych ocieplony, a w kieszeni parę groszy zaoszczędzone na fachowcach.
Będą pieniążki na detale. Tak więc na dniach biegnę po lampy do Leroy Merlin, bo mi je jeszcze ktoś sprzątnie sprzed nosa.