piątek, 30 stycznia 2015

Anioły moje...i szejk arabski

Dzisiaj króciutko bo czas goni mnie niemiłosiernie.
Pociecha nasza jutro wyjeżdża na swój pierwszy obóz i to jeszcze sportowy (nie licząc Zielonej Szkoły).
Trzeba spakowac manatki i przygotowac mentalnie potomka na wypadek wszelki.
Wrzucam tylko kilka fotek, z działalności mojej ostatniej. 
Jeszcze w stanie surowym.
No i jeszcze mój szejk ukochany balowo przebierańcowy.



Anioły schodziły po ścieżce białej,
schylały się, patrzały, głowy ku sobie zbliżały,
chwiały ogromnymi, cichymi piórami,
szemrały szumiącymi szatami
i stawały bojąc się przestraszyć ciszę,
która się razem z nimi nad ziemią czekającą kołysze.
 Kazimiera Iłłakowiczówna








Miłego popołudnia życzę przy kawce i ciachu. 
Tak na osłodę przeciw pogodową.

środa, 28 stycznia 2015

Mimo wszystko.

Mimo, że na dworze paskuda, mimo, że ochota jakaś ni taka,
mimo, że najlepiej by było zaszyc się w jakimś cieplutkim kąciku i dobrą książką zabrałam się ambitnie do pracy.

No właśnie co do książek...
Ostatnimi czasy "pożarłam" - dosłownie - dwie...
Tytuły może nie są górnolotne i specjalnie ambitne. 
Czytam jednak bo lubię a nie kreuję się na snoba czytelniczego.
"Kobiety z Czerwonych Bagien" Grażyny Jeromin - Gałuszki 
oraz "Zapomniany ogród" Kate Morton to opowieści o niezwykłych kobietach. 
Silnych, mądrych i nieprzeciętnych. 
Niebanalne  losy, kropelka tajemnicy, miłośc, wiara, przeznaczenie. Wszystko to splata się w niezwykłe opowieści, w których na każde następne słowo, następne zdanie czeka się z niecierpliwością.
Polecam gorąco szczególnie na taką szaro burą porę jak teraz.



Wracając do tematu ambitnej pracy. 
Po szaleństwie świątecznych dekoracji trzeba było wrócic do rzeczywistości. Trochę żal, ale zrobiło się tak jakoś przestronniej i jaśniej. 
Postanowiłam w ferworze walki zmienic coś w mojej kuchni. 
Z przepastnej otchłani wydobyłam zależały i zapomniany już materiał w biało-niebieską krateczkę. 
Czekał biedak wytrwale na swoje 5 minut.
Na jednym ramieniu siedział mi skrzat leniuszek a na drugim skrzat pracuś i szeptały zawzięcie .....pracuj,pracuj,pracuj....
odddpppocznijjjjjjj.....odddpppocznijjjjjj......
Wzięłam duży łyk mocnej kawusi i schowałam skrzata leniuszka do szuflady. 
Sama się zdziwiłam bo robota szla jak z płatka. 
Nie dośc, że uszyłam wersję kraciastą to jeszcze powstała druga na góralską nutę. 
Muszę dobrze zamknąc szufladę ze skrzatem, bo jeszcze paskud wylezie i znowu narobi zamieszania. 





poniedziałek, 26 stycznia 2015

Pora wracac...

Minęło sporo czasu od mojego ostatniego wpisu. Krótko mówiąc na jakiś czas zupełnie straciłam ochotę do pisania na blogu. Całkowity paraliż w tym temacie. Co miało na to wpływ? Ciężko powiedziec, może czasem trzeba odpocząc, coś zmienic.
Dzisiaj rozpoczynam nowy rozdział. Postanowienie poprawy i wielką ochotę na kontynuowanie tego co zaczęłam.

W trakcie mojej niebytności powstało parę fajnych drobnostek i zrodziło się kilka niebanalnych pomysłów.
Stopniowo będę odkrywac ich tajniki.

Na pierwszy ogień poszła Zuza. Leżała tak sobie biedula niedokończona, naga i całkiem łysa. Czas było tchnąc w nią trochę "życia".



Zuza dostała wdzianko w kolorze pasującym wyśmienicie do właśnie modyfikowanej sypialni.
Efekty później...

W następnej kolejności przyszedł czas na drobiazgi kuchenne.
Jako, że moja kuchnia zmierza w kierunku angielsko - holenderskim, z podpowiedzi koleżanki zabrałam się za krzyżyki.
Właściwie to za krzyżykowe, niebieskie widoczki.
Jak na razie powstaje jeden, właściwie to już się kończy.
Pierwszy w całej kolekcji.

 
Następne czekają w kolejce. Wyszperałam w necie całkiem sporo ciekawych wzorów. Podzielę się więc nimi z ochotą gdyż poszukiwania łatwe nie były.


http://graszkowa.blogspot.ro/


http://www.journaldesdemoiselles.com/

http://media-cache-ec0.pinimg.com/



http://esstef4e.gallery.ru/








httpspicasaweb.google.com


http://f-morgan.gallery.ru/


http://irinika.gallery.ru/



Mam nadzieję, że komuś się przydadzą. Haft krzyżykowy tak naprawdę jest banalnie prosty, wystarczy troszkę pocwiczyc i samemu tworzc takie cudeńka.

Tymczasem wczoraj nas zasypało. Dosłownie. Już prawie zapomnieliśmy o zimie a tu psikus.


Dzisiaj jest znacznie lepiej bo już nie sypie. Ciężko się jednak gdziekolwiek ruszyc. Są jednak plusy zrobiło się jasno, cicho i jakoś tak sentymentalnie. Ogień szaleje w kominku, ciasto drożdżowe się piecze i roznosi zniewalający zapach. Spokój i cisza. Tylko czasem jakiś miły gośc zawita.



Ciąg dalszy tym razem na pewno nastąpi...