sobota, 25 lutego 2012

Ławeczka

Zapuściłam się ostatnio w blogowaniu strasznie.
Powód był jednak dość pracochłonny.
Postanowiłam sobie własnoręcznie wytworzyć ławeczkę do przedpokoju.

Kupiłam dechy w Castoramie, takie piękne i sękate. Wytargałam z dziadkowej rupieciarni stary tył z łóżka i... zaszyłam się na budowie z całą masą mężusiowych narzędzi.
Tu był największy problem. Trzeba było wykorzystać nieobecność mężulka, żeby jego serducho nie cierpiało, że jego kochane narzędzia mogą być nie zawsze właściwie wykorzystane;)))

Najpierw przycinanie potem szlifowanie ...siwy pył.
Po opanowaniu najbrudniejszej roboty dopadłam wiertarkę i wkrętarkę. Były dziury, dziurki, wkręty, śrubki.
Powstała całkiem zgrabna skrzynia.

Najwięcej pracy było jednak z odnawianiem ramy łóżka.
Usunięcie starej farby z kręconych tralek i wszystkich zakamarków w pewnym momencie odebrało mi zupełnie ochotę do pracy. Dałam jednak radę. Malowanie i ozdabianie to była już czysta przyjemność.

Ława czeka teraz już tyko na wykończenie przedpokoju.
Może jeszcze jakieś poduchy na górę i będzie ok.
Walczę z transferem na materiale więc może coś tam wytworzę pasującego do klimatu ławeczki.

Mężuś wrócił do domku, zobaczył, zamilkł ze zdziwienia i nawet o narzędzia się nie rzucał.
Zaskoczyłam go. Baba a bez pomocy chłopa dała radę.
 Hi Hi ... co za radocha.




4 komentarze:

  1. Kochana, baba bez chłopa może góry przenosić...jeśli jej się akurat zachce...;)) ławeczka wyszła Ci naprawdę niesamowicie, podziwiam zapał i ogrom pracy!!
    Dziękuję serdecznie za przemiły komentarz!!Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ławeczka wyszła super. Gratuluję! No bo, niby czemu baba ma nie potrafić takich rzeczy? Tylko czasem może być problem, bo na przykład mój małż już chyba za bardzo przyzwyczaił się do takiego stanu rzeczy. Zaczynam podejrzewać, że specjalnie zwleka ze zrobieniem niektórych rzeczy, bo wie, że ja niecierpliwam, upartam i swymi łapkami sama w końcu zrobię. I co teraz :O
    Ale z drugiej strony, odkąd skończyłam karmić cycem, to on wstaje w nocy do naszego najmłodszego... A ja sie do tego przyzwyczaiłam ;p
    To chyba jednak jakaś równowaga jest.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak baba chce to potrafi,czasami nawet lepiej od chłopa.
    Odwaliłas kawał dobrej roboty i wcale sie nie dziwię, że męzuś zamilkł ze zdziwienia :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)))