Ostatni wypad w sprawach urzędowych zaowocował kilkoma drobiazgami kuchennymi.
Nie mogłam się oprzeć i odwiedziłam pewien sklep w centrum miasta.
Z grzeczności tylko nie wymienię jaki to sklep i jakie miasto, ponieważ obsługa w nim jest dosłownie koszmarna.
Ciężkie lata PRL-u.
Zmierzła, wiecznie skrzywiona sprzedawczyni wygląda jakby codziennie wstawała lewą nogą.
Mimo tego ,że pani zawsze stara się uprzykrzyć wszystkim klientom zakupy, nie dałam się.
Znalazłam to co chciałam i już.
Nadmienię, że sklep jest samoobsługowy, a "przeeemiła sklepowa" chodzi za każdym krok w krok.
Nieważne, mam i tyle.
Natomiast ten słodziutki komplecik poniżej, nabyłam całkiem przypadkiem podczas wizyty w szmateksie na okoliczność zakupu materiału.
Oczywiście komplecik był również na wagę, więc myślę, że cena
10 zł. nie była zbyt wygórowana.
Tym bardziej, że w zakamarkach piwnicy moich rodziców znalazłam kiedyś identyczny duży dzbanek do herbaty.
Oczywiście mężulo złapał się za głowę i stwierdził...
"gdzie ty to wszystko postawisz?".
Ja już wiem. Plan jest skrupulatnie opracowany.
Jedyne czego na razie brakuje to szafek kuchennych
- mężu drogi!!!
Na dzień dzisiejszy wybaczam.
Trzeba czekać na wiosnę, żeby wyczyścić i osuszyć cegłę do budowy szafek.
Bo takie właśnie mają być - murowane.
No i jeszcze jedna sprawa. Czy może jakaś dobra duszyczka wie gdzie można dostć takie cudo na sypkie produkty.
Kiedyś były w Ikei, ale niestety w tej chwili są wycofane z oferty.
Na Allegro też pusto.