sobota, 19 listopada 2011

Coś z niczego...

Temat trochę alkoholowy, ale co tam. 
Jestem miłośnikiem czerwonego, słodkiego wina rumuńskiego, mołdawskiego albo też bułgarskiego. Dostępne w naszych sklepach, często są w butelkach opatulonych wdziankiem ze sztywnika. Jako, że grzecznie segreguje odpady, zdjęłam więc te wdzianka z butelek. No i tak sobie leżały, leżały... aż znalazły zastosowanie. Zerwałam przyklejone etykiety, dodałam odrobinkę od siebie i już mamy estetyczne woreczki na lawendę lub inne ziółka. Takie coś z niczego... 





Świąteczna produkcja

Kilka dni temu wpadł mi w ręce nowy numer Robótek Extra z Diany, pełny świątecznych pomysłów. 


Jakoś tak zachciało mi się tych szydełkowych ozdóbek na choinkę.








W tym roku wprawdzie nie zagoszczą one jeszcze na mojej choince, z prostej  przyczyny - niewykończonego jeszcze domku.
Te święta spędzimy jeszcze u rodziców, jednak przyszłoroczne mam nadzieję celebrować już na swoim terytorium.
Marzy mi się żywa, pachnąca lasem sosna, do samego sufitu.
Myślę więc, że to właściwy czas na produkcję.
Trochę tego trzeba będzie wydziergać :)))

niedziela, 13 listopada 2011

Góralskie klimaty

Anieliska w strojach żywieckich górali.
Taki oto malutki podarunek wytworzyłam na potrzebę parapetówki u znajomych.
Z "czarnego" Śląska przenieśli się w górskie lasy i zostali góralami z wyboru.

Jakość zdjęcia koszmarna, ale z powodu chwilowego braku aparatu trzeba było wykorzystać komórkę ;)))

środa, 9 listopada 2011

Reaktywacja torebki

Podczas ostatniej wizyty w szmaciarni udało mi się nabyć trzy torebeczki. Szczególnie jedna z nich przypadła mi do gustu. Mimo, że czasy jej świetności już dawno przeminęły. Postanowiłam dać jej nowe życie. Oto efekty mojej pracy.









poniedziałek, 7 listopada 2011



Poranny szron - artysta :)))






     Liście jesienne 

Liście jesienne leżą po brzegach dróg, mieniąc się jedną połową tęczy.
Wyglądają jak rozsypane róże wszelkich barw.
W stawie drżą złote plamy. Rząd drzew odbija się w nim różnie: wierzba - mgłą siwą, czerwona leszczyna - skrzydłem motyla, topole - ciemnymi kolumnami.
Skośne marmurowe schody, prowadzące ku wodzie, odbijają się w gląb i w przeciwną stronę niż prowadzą, tworząc klin.
Zadarte liście wierzby płyną jak dżonki, wiatrem popychane.
Wysoko przelatujące samoloty suną przez głębinę jak czarne płotki, małą gromadą.
Woda żyje, drzewa budzą się dzisiaj.
Wieje bowiem wiatr, który różni się od innych jak chuchnięcie od dmuchnięcia.
Z głębi piersi natury płynie to serdeczne chuchanie: wiatr halny.
Kto jeszcze nie wypowiedział swojej miłości, zdradzi się z nią w taki dzień.
Oto jest niekalendarzowy powrót wiosny.
Wiosna - kaprys, wiosna - łaska.
Możemy się jej wszędzie i zawsze spodziewać, tej Wiosny Niezależnej, zarówno w zimie, jak i w setnym choćby roku życia.

Maria Jasnorzewska Pawlikowska 



Niespodziweanie niespodziweany gorący listopadowy liści opad ;))) Uchwycony na spacerze.


















Moje ostatnio popełnione skalniaki